Marzyłam cały rok o wakacjach w Dynowie
Rozmowa z Magdaleną Miklasz, reżyserką i aktorką, która w Dynowie wyreżyserowała i przedstawiła z dziećmi dziesięć spektakli plenerowych.
– Jakie jest Pani ulubione miejsce w Dynowie?
– Stacja kolejki wąskotorowej oraz kapliczki przy ul. Wuśki. Lubiłam spacery w tamtych okolicach. Trzecia kapliczka wydawała mi się magiczna bo z nią związanych jest najwięcej legend. Wiedziałam, że gdy się przed nią pomodlę, o coś poproszę, to się spełni.
– Lubiła Pani przyjeżdżać do Dynowa jako dziewczynka?
– Marzyłam o wakacjach u dziadków przez cały rok. Zapraszałam tu swoje koleżanki. Pływaliśmy w Sanie, zrobiliśmy spływy pontonowe, zatrzymywaliśmy się na brzegu, rozbijaliśmy namioty. To były wakacje.
– Jakie potrawy najbardziej lubiła Pani jeść w dzieciństwie w Dynowie?
– Najbardziej lubiłam jeść racuchy (placki z jabłkami) i pierogi ruskie mojej babci. Babcia robiła też przepyszne ciastka z kożucha mleka. Wyglądało to okropnie, ale były wyśmienite.
– Dlaczego wybrała pani Dynów jako miejsce swoich przedstawień plenerowych?
– Miałam tu przyjaciół i chciałam ich uaktywnić. Wiedziałam, że są zdolni i możemy razem przygotować spektakl, tak by latem w miasteczku coś się wydarzyło.
– Jakie to były przedstawienia?
– Wystawiliśmy sztuki Williama Shakespeara (Szekspira), zaczęliśmy od „Snu nocy letniej”, ale też pokazaliśmy „Skrzypka na dachu”, bo kiedyś w Dynowie mieszkało wielu Żydów. A ostatnim przedstawieniem, wystawionym w 2014 roku był „Łestern”. Przygotowaliśmy w ciągu jedenastu kolejnych wakacji dziesięć przedstawień. „Sen nocy letniej” wystawiliśmy dwa razy.
– Dlaczego przedstawienia pokazywano obok stacji kolejki wąskotorowej?
– Pierwszy spektakl był koło domu pogodnej starości, potem wybraliśmy stację bo wynajęliśmy magazyn jako bazę do scenografii.
– W deszczu też śpiewaliście i graliście?
– Na 11 lat i na ponad 30 przedstawień, tylko dwa razy zdarzyło się tak, że spadł deszcz w połowie spektaklu. Wtedy musieliśmy przerwać przedstawienia.
rozmawiały:
Zuza, Jadzia, Weronika